Z danych przedstawionych przez Główny Inspektorat Sanitarny wynika, że w około 70% surowych wód czerpanych z ujęć podziemnych występuje znaczne przekroczenie dopuszczalnego stężenia żelaza. Oznacza to, że 7 na 10 właścicieli przydomowych studni, którzy chcą wykorzystywać pozyskiwaną wodę do celów bytowych i spożywczych, powinno ją wcześniej uzdatnić. Wiele osób jednak tego nie robi, nie do końca zdając sobie sprawę z konsekwencji takiego zaniedbania. Dowiedz się, dlaczego żelazo w wodzie ze studni stanowi poważny problem dla właściciela budynku.
Przepisy są tutaj jasne. Aby woda mogła zostać uznana za zdatną do picia przez ludzi nie może zawierać więcej niż 0,2 mg/l żelaza. Przekroczenie tej wartości nie oznacza oczywiście, że woda zagraża zdrowiu. Nie ma badań potwierdzających negatywny wpływ picia zażelazionej wody na ludzki organizm.
Pamiętajmy jednak, że ta woda musi najpierw zostać jakoś dostarczona do budynku, dlatego ważniejsze jest zastanowienie się, czy i w jakim zakresie wysoki poziom żelaza odbija się na stanie instalacji wodnej oraz podłączonych do niej urządzeń.
Od razu zaznaczmy, że stwierdzenie obecności żelaza w wodzie studziennej „na oko” nie jest dobrym rozwiązaniem i na pewno nie może być podstawą do podjęcia decyzji o rezygnacji z zakupu stacji uzdatniania. Mimo to warto wiedzieć, że są pewne sygnały świadczące o tym, że woda czerpana z przydomowego ujęcia może być silnie zażelaziona:
Jeśli właściciel ujęcia zlekceważy te objawy i będzie normalnie korzystać z wody studziennej w gospodarstwie domowym, to w krótkim czasie napotka na kolejne objawy wysokiego stężenia tego pierwiastka – niestety, już znacznie bardziej dokuczliwe.
Na armaturze zaczną się tworzyć rdzawe, bardzo trudne do usunięcia osady (zwłaszcza na muszli klozetowej, pod korkiem umywalki, na perlatorze, słuchawce prysznicowej). Identyczne plamy pojawią się na fugach pod prysznicem czy wokół wanny. Na rudo zabarwią się łopatki z dyszami w zmywarce, pojemnik na wodę w suszarce elektrycznej oraz pojemnik na proszek w pralce. Sporym problemem będą również plamy na ubraniach, szczególnie tych białych.
To warto wiedzieć
W zażelazionej wodzie praktycznie zawsze występuje też przekroczenie stężenia manganu, który odpowiada za brunatny kolor cieczy i jeszcze mocniej brudzi domową armaturę.
To i tak wciąż nic w porównaniu do długofalowych konsekwencji korzystania z wody zawierającej duże ilości żelaza. Już po kilku latach może to spowodować powstanie osadów w rurach, w bojlerze, w grzejnikach, w instalacji grzewczej oraz wymienniku ciepła w kotle, co spowoduje m.in. wzrost zużycia energii, czyli przełoży się na wyższe rachunki za ogrzewanie przy jednoczesnym spadku komfortu cieplnego.
Docelowo natomiast zacznie dochodzić do coraz częstszych awarii w instalacji wodnej i grzewczej, których usunięcie nie jest ani tanie, ani bezproblemowe (kucie posadzek to koszmar każdego właściciela).
Przede wszystkim należy zlecić badanie fizykochemiczne wody czerpanej ze studni. Wykonują je lokalne stacje sanepidu – wystarczy dostarczyć próbkę zgodnie z procedurą (czasami próbkę pobiera pracownik sanepidu – trzeba go przywieźć i odwieźć). Badanie wykaże nie tylko faktyczne stężenie żelaza i manganu, ale też ewentualną obecność bakterii, związków azotowych, określi twardość wody etc. Koszt badania to od około 300 do 700 złotych, w zależności od zakresu i regionu kraju.
Z wynikiem badania warto się od razu zgłosić do firmy specjalizującej się w doborze i sprzedaży systemów uzdatniania wody. Zaproponuje ona odpowiednie rozwiązanie, które pozwoli znacząco poprawić jakość wody (przede wszystkim usunąć z niej nadmiar żelaza i manganu, a także ją zmiękczyć), a jednocześnie nie narazi inwestora na wysokie koszty eksploatacji.